4
Dzisiaj dla wielu z nas powszechny system edukacji jest czymś normalnym. Ale nie zawsze tak było. Dopiero w wieku XIX rządy różnych państw zaczęły interesować się edukacją, a w wieku XX zostało to ustanowione jako prawo. W Polsce, wprowadzenie obowiązku szkolnego postulował już Andrzej Frycz Modrzewski w dziele O naprawie Rzeczypospolitej (1555), ale właściwe ustawodawstwo w tej sprawie pojawiło się dopiero pod zaborami.
Szkoły wspierają stary model
W Europie oraz Stanach Zjednoczonych, szkoły zostały wynalezione po to, żeby wspierać gospodarkę przemysłową, której początków należy sięgać w czasach rewolucji przemysłowej. Była to gospodarka, która opierała się na produkcji stali, inżynierii oraz branżach pokrewnych, takich jak: górnictwo węglowe, czy budownictwo okrętów. Ta „nowa” ekonomia potrzebowała odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. W ten sposób zaczęły powstawać szkoły, których głównym celem było kształcenie kadr odpowiednio przygotowanych do pracy w erze industrialnej. Te założenia legły u podstaw całego współczesnego systemu edukacji. Industrializm był właśnie tym modelem ekonomicznym, który szkoły i programy nauczania miały za zadanie wspierać.
Ekonomia kreatywności
Stara ekonomia ery przemysłowej jest dzisiaj wypierana przez nową – ekonomię kreatywności. Jest to ekonomia, która koncentruje się na zadowoleniu klienta, na rozwijaniu i dostarczaniu produktów innowacyjnych, na pomysłowości. Katalizatorem rozwoju ekonomii kreatywności jest rok 2008 – okres kryzysu finansowego. Jest to ekonomia, która wspiera również odmienne podejście do zarządzania, promuje nowy paradygmat, w którym słowem-kluczem jest „zwinność”. Ekonomia kreatywności potrzebują nowych praktyk i metod, nowych mierników i celów. Także nowego spojrzenia na rolę menedżerów i liderów w firmie. Jest to ekonomia, której zasady są realizowane przez takie firmy jak: Apple, Amazon, Salesforce, Whole Foods, czy Valve Software, a w Polsce warto wspomnieć chociażby o firmie Allegro, z której usług nagminnie korzystamy.
Wstrzymać Słońce, ruszyć Ziemię
Szybkie zmiany technologicznie, z którymi dzisiaj się spotykamy, a także kształtowanie się zupełnie nowej ekonomii, powodują niewystarczalność tradycyjnego sposobu nauczania. Programy szkolne, wymagają gruntownego przebudowania. Nie wydaje mi się, żeby pooprawianie tego, w czym byliśmy dobrzy kiedyś byłoby właściwym rozwiązaniem. Ten sam błąd popełnia dzisiaj wiele współczesnych firm i pracujących w nich menedżerów. Chcemy doskonalić standardy przeszłości, a tak naprawdę potrzeba nam zupełnie nowego modelu – nowych wartości, nowych założeń, tego wszystkiego, co jest częścią naszego światopoglądu. To jest poważna zmiana. Jest to zmiana totalna. Musi objąć nasz dotychczasowy model ekonomiczny, model akademicki, a także model zarządzania.
Żeby się faktycznie coś zadziało, potrzeba nam zmiany na miarę „przewrotu kopernikańskiego”. Kopernik „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”. Na skutek tego „przewrotu” nic się nie zmieniło – a jednak wszystko się zmieniło. Było to epokowe wydarzenie. Miało wpływ na cały późniejszy humanizm, na sposób rozumienia świata, na religię. Uznanie przewrotu kopernikańskiego odróżnia człowieka nowoczesnego od jego średniowiecznych przodków.
„Musimy przestać produkować debili”
Picasso mówił: Wszystkie dzieci rodzą się artystami. Największy problem polega na tym, żeby pozostać artystą w miarę dorastania. To jest prawdziwy problem. Każdy z nas ma w sobie pokłady kreatywności, w mniejszym lub większym stopniu – ale ma. Przynajmniej do momentu ukończenia szkoły. Później jakoś je traci, można powiedzieć, że z nich „wyrasta”.
Mimo, że wiele dzisiejszych organizacji poszukuje ludzi twórczych, pełnych pasji i innowacyjnych pomysłów, wciąż z uporem maniaka powtarza swoją mantrę: „Musimy podnieść jakość kształcenia w naszych kraju!”, „Musimy przestać produkować debili!”. Jeżeli pójdziemy w kierunku podnoszenia standardów kształcenia, w dłuższej perspektywie nic nie osiągniemy. To stwierdzenie jest także prawdziwie w kontekście współczesnej teorii i praktyki zarządzania. Jedynie poważna zmiana w płaszczyźnie światopoglądowej może, tak naprawdę, coś zmienić.
Nowe okulary
Nasz światopogląd jest jak okulary, przez które patrzymy na świat. Światopogląd to podstawowe założenia, na których opieramy nasze życie; to wartości i wierzenia, które kształtują nasze poglądy na rzeczywistość. Na podstawie światopoglądu kształtujemy nasze rozumienie świata, tworzymy różnego rodzaju koncepcje, które każą nam określone rzeczy rozumieć tak, a nie inaczej. Z czasem te podstawowe założenia i wartości stają się tak naturalne, że nazywamy je zdrowym rozsądkiem. Światopogląd, na którym opieramy nasze współczesne programy nauczania nie przystaje do potrzeb rzeczywistości, jest zgoła niedopasowany. Nie wspiera podstawowego celu, na którym powinny koncentrować się dzisiejsze systemy edukacyjne – na rozwijaniu ludzi, którzy będą w stanie poradzić sobie w dzisiejszych, turbulentnych czasach. Ludzi, którzy będą w stanie wnieść coś nowego, którzy będą potrafili spojrzeć na wszystko inaczej. Są elastyczni i zdolni do życia w obliczu ciągłej zmiany.
Czas (najwyższy!) zmienić okulary.
2 Odpowiedzi na “Szkoła zabija kreatywność (cz. 4)”
Łukasz
Bardzo interesujący pomysł. Rodzi jednak wiele pytań. Na początek:
1. W jaki sposób oceny (miara stopnia przyswojenia wiedzy czy zdobycia umiejętności) i dyplomy (potwierdzenie posiadania określonych kwalifikacji) przeszkadzają w rozwoju kreatywności uczniów?
2. Czy możesz napisać, na czym jeszcze, oprócz zniesienia ocen i dyplomów, mogłaby się opierać rewolucja w programach nauczania?
3. Czy rewolucja ma objąć cały system kształcenia (od przedszkola do profesora) czy tylko część akademicką?
4. Czy wspomniany przez Ciebie „debilizm” oznacza niedostosowanie tylko w kwestii kompetencji (kreatywność, zwinność), czy też wiedzy?
Na razie może tyle… 🙂
Mariusz Chrapko
Dzięki za zabranie głosu. Spróbuję odpowiedzieć zbiorczo 🙂 Pomysł
zniesienia ocen i dyplomów był pewnego rodzaju prowokacją z mojej strony. Chciałem stworzyć sytuację, w której celem studiów byłoby zdobywanie wiedzy, a nie stopni – wiedzy, która ma znaczenia praktycznie w życiu. Zdaję też sobie sprawę, że takie myślenie wprowadza nas w pewnego rodzaju próżnię. Z drugiej strony, bardzo
poważnie zmusza nas do zastanowienia się, czym tak naprawdę jest uczenie się, po co studiujemy. Jestem przekonany, że likwidacja systemu ocen mogłaby też wyzwolić w ludziach różnego rodzaju siły twórcze. To jest trochę tak jak z pisaniem. Kiedyś to polonistka mówiła mi, że napisałem dobry lub zły tekst – bo dostawałem piątkę lub tróję wg jej systemu wartości. Dzisiaj sam sobie wystawiam stopnie – po prostu wiem, że artykuł jest dobry lub nie; że poczułem
temat lub zupełnie nie trafiłem. Oczywiście liczę się ze zdaniem Czytelnika J, ale w pierwszej kolejności sam sobie wystawiam notę. O takiej kreatywności właśnie myślałem. Odpowiadając na pozostałe pytania, myślę, że zmiana systemu nauczania powinna objąć cały
system kształcenia, począwszy od przedszkola, aż po uniwersytety. Tylko wtedy możemy być spójni. Pytasz, jak tego dokonać? Nie mam gotowej recepty. Trzeba by sprowokować większą debatę, zaprzęgnąć ekspertów etc. Myślę jednak, że są trzy zasadnicze elementy, które należałoby rozważyć: 1) Powinniśmy przywrócić do
łask sztukę i nauki humanistyczne. Zauważ, że w wielu szkołach, wciąż, to nauki ścisłe uważa się za te właściwe i najbardziej praktyczne. W moim liceum na przykład muzyka i plastyka były zupełnie wyrzucone z programu. 2) Ćwiczenia, prace domowe, sposób prowadzenia zajęć powinien promować, w większym stopniu,
myślenie, które psycholodzy nazywają „myśleniem dywergencyjnym” – pozwala rozwiązywać problemy otwarte, poszukuje wszystkich możliwych rozwiązań do jednego problemu (inaczej niż myślenie konwergencyjne, które rozwiązuje problemy zamknięte, jest tylko jedno poprawne rozwiązanie, dokładnie tak, jak w naszych testach egzaminacyjnych, które jakiś czas temu wykładowcy zaczęli nagminnie stosować 3) System kształcenia powinien promować pracę zespołową, a nie indywidualną, o czym już kiedyś
dyskutowaliśmy 🙂 Od tych trzech elementów trzeba by zacząć.