2
Pozmieniało się, oj pozmieniało… Dawniej, większość pracowników była niewykwalifikowana. Nikt od nich nie oczekiwał, że będą super wykwalifikowani. Dla pracodawców od siły intelektu bardziej liczyła się siła mięśni. Od takich pracowników oczekiwano, że będą robili dokładnie to, co im się zleci. Nikogo nie interesowało, co taki pracownik myśli, czuje. To było bez znaczenia.
Dzisiaj jest inaczej. Zupełnie inaczej. Od jakiegoś czasu pracownika-krzepliwego zastąpił pracownik-myślący, który bardziej niż rękami, pracuje głową. Peter Drucker w latach sześćdziesiątych XX wieku nazwał go „pracownikiem wiedzy”. Bo przecież praca współczesnych pracowników w coraz większym stopniu polega na generowaniu wiedzy i pomysłów, a nie na bezmyślnym machaniu łopatą (żeby było jasne, absolutnie nie mam nic przeciwko temu zajęciu).
Z kolei Piotr Fussel, amerykański badacz kultury i literatury, w swojej książce z 1983 roku pt. Class tych „nowych” pracowników określił mianem „grupy X”.
Nikt nie rodzi się osobą X […] osobowość X zdobywa się dzięki mozolnemu wysiłkowi odkrywania, w którym nieodzowna jest ciekawość i oryginalność […] Młodzi zdążający tłumnie do miast, żeby poświęcić się „sztuce”, „pisaniu”, „pracy twórczej” – dosłownie wszystkiemu, co uwolni ich od obecności szefa czy przełożonego – to kandydaci na ludzi X […] Ludzie X obdarzeni są niezależnym umysłem […] Uwielbiają pracę, którą wykonują, i pracują dopóki ich nie wyniosą, a pojęcie emerytury ma sens tylko dla osób pracujących na etacie albo niewolników pensji, którzy nienawidzą swojej pracy.
Brzmi absurdalnie, co? Jednak, wbrew pozorom w dzisiejszych firmach jest coraz więcej takich pracowników. Pewnie, że jest też cała masa tych, którzy idą z prądem przeciętności, którym wygodniej jest, że ktoś za nich pomyśli, może nawet zrobi, pouczy, wyręczy. Jednak mimo wszystko, coraz więcej jest ludzi X, którzy chcą być niezależni, którzy chcą żyć wizją swojej osobistej marki. I, co najważniejsze, chcą ją tworzyć.
Richard Florida nazwał ich klasą kreatywną. Należą do niej: naukowcy i inżynierowie, programiści, projektanci i architekci, artyści estradowi, muzycy, malarze, pisarze, blogerzy… a więc ludzie, którzy na co dzień zarabiają na życie tworzeniem nowych idei i zbieraniem oryginalnych pomysłów. Oni stanowią trzon klasy kreatywnej. Wokół niego, niczym satelity, krążą zawody kreatywnych profesjonalistów. Florida zalicza do nich między innymi lekarzy, prawników, finansistów, czy menedżerów. Ich praca polega na kompleksowym rozwiązywaniu problemów.
Klasa kreatywna to ludzie, których podstawowy kapitał stanowi głowa. Dawniej pracownik był przywiązany do środków produkcji, a tym samym do konkretnego pracodawcy, który tymi środkami dysponował. Dzisiaj „kreatywni” są mobilni. Nie przywiązują się do jednego miejsca pracy. Są ludźmi drogi. W życiu kierują się wspólnym etosem – kreatywności.
Zarządzanie „kreatywnymi” wymaga zupełnie nowego podejścia. Pracownik-krzepliwy dostawał kasę za realizację planu. Pracownik-kreatywny jest wynagradzany za tworzenie. Siłą rzeczy potrzebuje większej autonomii i większej tolerancji na popełniane błędy. Wbrew pozorom, „kreatywni” nie chcą być jednak całkowicie pozostawieni samym sobie. Ale nie lubią też przesadnego nadzoru. Bardziej od wydawania rozkazów, potrzebują celu, wokół którego skupią swoje twórcze poszukiwania. Niby proste…