4
„Mniej pracować i spędzać więcej czasu z rodziną”. „Rzucić palenie”. „Być bardziej asertywnym”. „Schudnąć”. „In-Box Zero”. Postanowienia noworoczne. Zakładam, że większość z was wybrała sobie jakieś cele na rok 2015.
Niedawno dotarłem do badania, które przeprowadzono na amerykańskim Uniwersytecie w Scranton. Wynika z nich, że blisko 4 osoby na 10 już w lutym zapominają o swoich noworocznych postanowieniach. W kolejnych miesiącach jest jeszcze gorzej i liczba „zapominalskich” rośnie.
Dzisiaj przygotowałem dla was proste ćwiczenie, które sam od czasu do czasu sobie robię. Będziecie potrzebowali kartkę papieru, coś do pisania i kalendarz (w wersji elektronicznej lub papierowej).
Ćwiczenie składa się z kilka prostych kroków:
- Na kartce papieru, zróbcie listę celów, które sobie postawiliście na rok 2015. Część z was, pewnie ma gdzieś te cele zapisane, jednak i tak zachęcam, żeby wypisać je jeszcze raz.
- Otwórzcie swój kalendarz, w którym zwykle planujecie wszystkie swoje spotkania.
- Skupcie się tylko na spotkaniach, które zaplanowaliście na najbliższe dwa miesiące.
- Przy każdym spotkaniu, które wiąże się z realizacją waszych noworocznych postanowień, postawcie małego plusa. Przy spotkaniach, które z waszymi celami nie mają żadnego związku, czerwonego minusa.
Kiedy robiłem pierwszy raz to ćwiczenie (blisko dwa lata temu), wynik był dla mnie bardzo zaskakujący. Okazało się, że w moim kalendarzu było powyżej 30-40% spotkań, których realizacja w ogóle nie przybliżała mnie do osiągnięcia celów, które przed sobą postawiłem. Blisko 50% aktywności, w które się angażowałem, kompletnie nie miała związku z tym, co chciałem w danym roku osiągnąć.
Zacząłem więc powoli, krok po kroku, wdrażać politykę koncentrowania się tylko na tych wydarzeniach, które w jakikolwiek sposób pomagały mi osiągać to, co sobie zaplanowałem.
Sztuka odmawiania
Dla mnie, osobiście, jest to jedna z najważniejszych i, zarazem, najtrudniejszych lekcji, jakich nauczyłem się w roku 2014: sztuka odmawiania. Jeżeli na przykład moim celem, który przyjąłem sobie na rok 2014 było publikowanie regularnych wpisów na blogu, to spędzanie każdej wolnej chwili u klienta, pojawianie się na wszystkich możliwych konferencjach, czy pisanie artykułów w czasopismach branżowych, wcale mi w tym nie pomagało. Co robiłem? Odmawiałem.
Naprawdę. Dość często zdarzały się sytuacje, że świadomie nie brałem dodatkowego projektu lub odrzucałem zaproszenie na konferencję, czy propozycję napisania artykułu w jakimś branżowym periodyku, bo wiedziałem, że jak wezmę tę jedną dodatkową „rzecz”, nawet malutką, ale wezmę, nie zrobię tego, co sobie zaplanowałem.
Z drugiej strony, kiedy teraz, na spokojnie, zrobiłem sobie podsumowanie roku 2014, zobaczyłem jak ta decyzja bardzo mi się opłacała. Pisanie bloga okazało się dużo lepszym narzędziem do budowania osobistej marki, niż wystąpienie na jakiejkolwiek branżowej konferencji. Wielu klientów, z którymi dzisiaj współpracuję lub współpracowałem, poznałem właśnie dzięki moim tekstom na blogu.
Gdybym z kolei, pisał do różnych czasopism lub udzielał się na online’owych portalach, czy blogach, ludzie bardziej rozpoznawaliby markę tych właśnie blogów, a nie moją.
Co jest w życiu ważne?
Rok 2014 nauczył mnie jeszcze jednej rzeczy: sam cel pozbawiony priorytetu, nie ma mocy sprawczej.
Jest taki bardzo mądry fragment w książce Alicja w krainie czarów Lewisa Carolla, w którym Alicja rozmawia z kotem z Cheshire.
– Czy nie mógłby pan mnie poinformować którędy powinnam pójść?
– To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść – odparł Kot-Dziwak.
– Właściwie wszystko mi jedno.
– W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
Ta rozmowa kapitalnie oddaje, jaka powinna być właściwa relacja pomiędzy celem a priorytetem. Jeżeli zdefiniujecie sobie cele na rok 2015, to, tak naprawdę, tylko połowa sukcesu. Dzięki celom, będziecie wiedzieli dokąd iść. Ale, jeżeli wyznaczycie sobie odpowiednie priorytety w tym, co na co dzień robicie, będziecie wiedzieli jak tam dotrzeć.
Każdy kolejny dzień w waszym życiu, stwarza nieograniczone wręcz możliwości do dokonywania przeróżnych wyborów. Ale możecie się budzić każdego dnia i zadawać sobie pytanie: albo „Co mogę dzisiaj zrobić?” albo „Co powinienem dzisiaj zrobić?”.
Nawet jak nie będziecie rozsądnie planować swojego kalendarza; nawet jak będziecie poruszać się trochę po omacku – to, co „możecie zrobić” i tak was gdzieś zaprowadzi. Jeżeli jednak będziecie robili coś w sposób przemyślany i konsekwentny, to coś, co „powinniście zrobić” zbliży was do celu, który chcecie osiągnąć.
Dlatego, popatrzcie w kalendarz i raz jeszcze zastanówcie się, z której „istotnej” rzeczy powinniście dzisiaj zrezygnować, żeby zbliżyć się do osiągnięcia waszego celu. Trzymam kciuki!